na Nowy Rok
Kochani CzasemCzytający, jestem osobą zewnętrznie sterowaną! Takie coś poznaje się po tym, że byle średnia ocena powoduje nieutulony żal i tragedię w połączeniu z depresją, co nie jest najlepsze dla takiej jak ja, ale też jeden pozytyw potrafi wzniecić manię i euforię. Za te wszystkie euforię, których mi dostarczyliście w tym roku dziękuję z całego serca:)* To były największe prezenty świąteczne!
Życzę Wam więc przynajmniej tyle samo Stanów Euforycznych ile od Was dostałam:)
[to może znaczyć, że odwiozą Was do psychiatryka;)]
Niespodzianki
Mikołaj przyszedł w tym roku wcześniej i zaskoczył mnie kompletnie, tak jak zima co roku zaskakuje drogowców!
Mam puchową kurtkę 🙂 Choć nadal kaszlę mogę wyjść z domu – co uczyniłam niezwłocznie:)
W związku z wyjściem z nory nie popisałam się i nie skończyłam zapowiadanego projektu:/
Na szczęście mam fotki nowego pierścionka do opublikowania, więc w ramach rehabilitacji – oto jest:)
tak naprawdę powinnam wstawić zdjęcie tej kurtki:) jest boska!
dziękuję!
Bardzo dziękuję Wszystkim, którzy zainteresowali się blogiem i stronką na Facebooku!
Ogromnie mnie zaskoczyliście i zdopingowaliście, więc cały dzień zszedł mi na nowym projekcie:) Ale to jeszcze nie gotowe, a tymczasem niejaka ‚Księżna Diana’ zakupiła jeden z moich wyrobów, przyznaję że mój ulubiony, więc aż łezka się kręci, tyle czasu ze mną był i czekał na Nią właśnie:) stając się tymczasem moim wręcz avatarowym symbolem – oto Motyl:
mokume gane
To dziwne słowo jest z japońskiego, mokume gane oznacza drewno, oko i metal i jest to japońska technika łączenia metali w celu nadania im wyglądu naturalnych drzewnych słojów. Bardzo trudna i pracochłonna technika, której zalety przedstawił mi oczywiście potomek kowala, czyli mój kolega DomBal:) Wyliśmy z zachwytu nad tymi wzorami, a ja gdzieś w środku popłakiwałam też trochę, bo myślę ‚nie doskoczę, to mnie przerasta, patrz na mistrzów i znaj swoje miejsce’.
I nagle okazało się, że mogłabym spróbować! Że nawet moja mini pracownia [zwana przez normalnych ludzi zagraconą i nieużywalną kuchnią] jest w stanie wyprodukować takie coś!
Podjęłam więc próby, choć raz w życiu usiłując nie zacząć od komplikowania sobie wszystkiego na starcie i sięgania po arcyformę jak nie znam podstaw. I tak okazało się to maksymalnie frustrujące – niby proste zasady, ale przecież łączymy metale, a każdy z nich ma inne właściwości i zwykle nie cierpi tego drugiego;) Łączenie okazało się więc podobne do postwyborczej traumy, gdzie wszyscy muszą ostatecznie usiąść razem w sejmie:/
Ale o ile w sejmie to chyba nigdy nie przejdzie, o tyle tutaj wymuszanie koegzystencji substancji różnych zaczyna powoli przynosić skutki. Oto pierwsze z nich, brąz, miedź i stal:
P.S. lubię myśleć o sobie, że jak się postaram, to mogę być mistrzynią zaskakujących prezentów, chciałam więc zaskoczyć owego kolegę DomBala moim dokonaniem ‚na żywo’, a tymczasem życie znów ugryzło nie w tyłek i zrobiło mi mistrzowską niespodziankę – ten sam kolega był pierwszym orędownikiem zakładania bloga i strony fanowskiej na Facebooku, tak mnie zaszczuł tym pomysłem, że zrealizowałam to w jedną nockę i… w ten sposób już się dowiedział i zdążył mnie objechać, że mu się nie przyznałam;)
i cisza….
Mało kto wie, że tu jestem, więc narazie cisza…
Przynajmniej nikt nie napisał, że beznadziejne:)
Wczoraj trochę przysiadłam nad marketingiem: zgłosiłam się do galerii i przyjęto mnie!
Teraz muszę wystawić coś pod adresem http://www.artimpresja.pl/
Do tego zrobiłam stronę fanowską na Facebooku – człowiek nie ma pojęcia ilu jego znajomych NIE WIE co on porabia! I bardzo miło było się przekonać, że to się komuś podoba:)
http://www.facebook.com/KESHIpl
zapraszam do polubienia:)
bitching blog
Tak to się chyba potoczy – mam złośliwą naturę, a test na facebooku mówi mi, że mój mózg ma 6 lat, z czym się muszę zgodzić, więc tak naprawdę nie jestem odporna na krytykę, choć doskonale zdaję sobie sprawę jak cienko przędę z tym moim ‚rzemiosłem’.
Ale dziś poranek nie był mglisty i miałam dobry humor, choć wzrok owszem mglisty był i niewyspany [zakładał w nocy bloga…].
Wstaję więc radośnie i wlokę się do pracowni wyciągać najnowsze dzieło, po 2 tygodniach masakry i niezdecydowania, wreszcie ukończone. I prezentuję. ….
‚No… nawet mi się podoba…’ słyszę…!!
Ja owszem mam problem z autokreacją, ale z epizodami megalomanii to nigdy w życiu!
A tu tak jakoś… no nie wiem, już bym wolała hasło ‚jest obrzydłe!!’, jakąś emocję, a tak wyszło ogólne niewyspanie chyba:/
Więc jeszcze raz, nie poddaję się, jeno czekam aż minie południe i wszyscy się obudzą na dobre, i znów prezentuję! Tym razem Wam:)
i co? obleci w tłoku?
KESHI.pl – biżuteria artystyczno-eksperymentalna
Pierwszy raz założyłam bloga… nic nie rozumiem>:/
Namówił mnie kolega, powiada „dziewczyno ty to się sprzedać nie umiesz, a skąd ci ludzie mają wiedzieć o twoim sklepiku?” – No z sieci…-mówię, ale myślę swoje, myślę że nie myślę i mam problem z autokreacją:/
Bo ja nie umiem się sprzedać. Reklamować, zakładać strony, etc.
Ja umiem tylko robić biżuterię.
To umiem, bo nigdy i nigdzie nie byłam na kursach, sama się nauczyłam, bo lubię. Bo mi zależało i chciałam zobaczyć na żywo te wszystkie rzeczy, które sobie tylko wyobrażałam, z rozczarowaniem wędrując po jubilerskich sklepach.
I to jest bardzo głupie hobby!
Jest drogie, ja jestem maniaczką z pensją podstawową, więc nie umiem się powstrzymać i wciąż tylko bym ulepszała pracownię, zbierała komponenty, okazy… i nie muszę jeść.
I to by było wszystko dobrze, ale zaczynam zatruwać ludzi; strzelam takie frustracyjne monologi o niezrozumiałych porażkach moich eksperymentów, albo teoretyczne ciągi jak stąd do Singapuru o tym co i jak wykoncypowałam… cała sala zamiera<:/
A zatem, posłucham choć raz kogoś innego, sprawdzę czy do czegoś się nadaję i może rozładuje się trochę i nie będzie wstyd mnie zabrać na imprezę;)
KS aka KESHIpl